wtorek, 22 września 2009

Hossa czy bessa? Ważne są tylko własne decyzje.

W maju 2009 pisałem o tym, że moda na kryzys przemija. Jak zaobserwuje się do jakich poziomów dotychczas doszły indeksy i większość akcji, można dojść do wniosku, że inwestowanie w TFI czy ślepa wiara w słowa analityków nie są właściwą metodą zarabiania na rynkach kapitałowych. Jak mawia Warren Buffet "Wall Street to jedyne miejsce na świecie, gdzie ludzie jeżdżący Rolls-Royce'ami radzą się tych, którzy jeżdżą metrem". Oni doradzają i zarządzają Twoją gotówką, dopóki się ona nie skończy.

Co więc warunkuje znamiona sukcesu lub sam sukces? Szczęście lub elementarna wiedza na temat rynku i biznesów, w które inwestujesz. Na pierwszym daleko nie zajedziesz, na drugim masz znacznie większe szanse. Oczywiście optymalnie, gdy zachodzą oba warunki. Bardzo pomocnym jest również analizowanie psychologii tłumu (analiza techniczna).

Jak najbardziej, odrobiłem od marca do sierpnia 2009 około 95% wszystkich strat z czasu tąpnięcia od jesieni 2007, kiedy zacząłem jako "żółtodziób" inwestować. Straty były spowodowane nie do końca przemyślaną serią decyzji. Wiedza kosztuje. Traktowałem zawszę tą stratę jako opłatę za praktyczną naukę. Zdobyte od tamtego czasu doświadczenie i poszerzanie wiedzy zaprocentowało.

Nie odnoszę wrażenia, że jestem "orłem" - można było znacznie lepiej zarządzać swoimi aktywami i wyjść w tym czasie na duży plus. Porównując się jednak do najpopularniejszych TFI, które teraz potrzebują jeszcze ok. 50%, aby odrobić straty, mogę stwierdzić, że dobrze postąpiłem zarządzając portfelem samodzielnie. Rozumiem, że TFI mają trudniej - obracają zbyt dużą gotówką. W przypadku hossy pompują ją, w przypadku bessy pogłębiają spadki. Dlatego wolę rolę drobnego inwestora i testuję TFI aktywnej alokacji, które mnie pozytywnie rozczarowały.

Kończąc ten wpis zastanawiam się "Co dalej będzie?" Decyzji nie sugeruję, choć wycofałem znaczną część kapitału z rynku. Wielkich długotrwałych wzrostów chwilowo nie czuję (spodziewałbym się nawet lekkich spadków), chyba że TFI zaczną się masowo reklamować i miliardy wpadną do TFI od tych, którym jeszcze trochę gotówki zostało na super oprocentowanych 5% lokatach;) Napompuje to GPW tworząc jakąś hossę, w której wartość faktyczna spółki nijak się będzie miała do jej zbyt dużej wartości na rynku, a później znów się historia powtórzy...

Brak komentarzy: